Samoświadomość w śpiewaniu – ta dobra i ta zła

Samoświadomość co do zasady jest dobra i nam służy. Pozwala nam rozpoznać swoje potrzeby i zaspokoić je. Pozwala nam też obserwować i szanować swoje emocje. Dzięki niej możemy się rozwijać, skutecznie uczyć i robić w życiu satysfakcjonujące rzeczy. Taki rodzaj samoświadomości po angielsku nazwalibyśmy self-awareness.

Ale jest też inny rodzaj. Taki, w którym skupiamy się głównie na swoich słabych stronach. Często towarzyszy temu wstyd, lęk, czy poczucie, że jesteśmy niewystarczająco dobre/dobrzy. Taki rodzaj samoświadomości to po angielsku self-consciousness.

Jak rozpoznać u siebie self-consciousness?

Becky Gilhespie w książce “Singing for the self-conscious” opisuje kilka typowych dla tej cechy zachowań. Między innymi: unikanie okazji do śpiewania (nawet lekcji!), a nawet całkowita rezygnacja ze śpiewu, uczucie zdezorientowania (i chciał(a)bym, i boję się), zamartwianie się i uporczywe myśli na temat tego, jak postrzegają nas inni, a wskutek tego lęk, wstyd i niska samoocena.

Jak w takim razie zaprosić do swojego życia tę dobrą samoświadomość?

Becky radzi przede wszystkim oddychać. Skoncentrować się na oddechu, żeby zapanować nad rozszalałymi myślami. Radzi też, żebyśmy dla samych siebie byli mili. Jeśli zauważymy jakąś negatywną myśl, na przykład “ale okropnie zabrzmiał ten dźwięk”, spróbujmy zamienić ją w bardziej pozytywną: “chcę trochę więcej popracować nad tym fragmentem piosenki”. A przede wszystkim, skup się na procesie, a nie na wyniku. Jeśli nauka śpiewu sama w sobie będzie przyjemna i fajna, to każda chwila tego procesu będzie Ci dawać satysfakcję, a efekt w postaci bardziej rozwiniętego głosu będzie tylko miłym skutkiem ubocznym.

Umiejętności aktorskie przydatne w interpretacji piosenki – szczypta teorii

Ten odcinek kursu przygotowanego w ramach cyklu #masterOFFteatr Teatru Realistycznego pozwoli Ci zrozumieć, jak prezentowane techniki różnią się od bardziej tradycyjnego i popularnego w Europie podejścia Stanisławskiego.

Być może poznasz także odpowiedzi na nurtujące Cię pytania dotyczące ogólnej wiedzy o umiejętnościach aktorskich.

FAQ dla zainteresowanych – jakie są inne techniki, co w tym nowego i co może działać najlepiej?

Jest to piąty odcinek w ramach autorskiego kursu Teo Dumskiego.

Kilka ciekawostek na temat pracy języka w śpiewaniu

Język to duży i silny narząd w naszej jamie ustnej. Nie jest to wbrew pozorom jeden mięsień, a skomplikowana konstrukcja składająca się z wielu mięśni. I, co ciekawe, część tych mięśni pracuje niezależnie od siebie.

Na przykład osobno może pracować trzon języka i jego nasada, czy inaczej korzeń (trzon to ta część, którą widzisz w lusterku, kiedy otworzysz usta. Żeby zobaczyć nasadę, trzeba by zajrzeć głębiej w gardło). Żeby poczuć, jak to działa, spróbuj wystawić język i jednocześnie przełknąć. Większości osób się to udaje. A właśnie wtedy trzon języka i jego nasada działają w przeciwnych kierunkach – trzon do przodu, a nasada do tyłu.

Co to ma do śpiewania?

Bardzo, bardzo dużo!

Język to narząd, który w ogromnym stopniu będzie wpływał na przestrzeń akustyczną w naszym trakcie głosowym, a tym samym na brzmienie i możliwości techniczne naszego głosu. Czasem wystarczy drobna modyfikacja ułożenia języka, żeby dźwięk niemożliwy stał się nagle… łatwy.

Co ciekawe, ta modyfikacja wcale nie musi oznaczać rozluźnienia języka i wcale nie musi oznaczać, że język zawsze musi usuwać się z drogi, leżeć płasko i nie wchodzić w drogę. Wręcz przeciwnie – czasem trzeba odpowiednią jego część zaprosić do działania. I tu robi się ciekawie, bo niesamowite efekty może dać zaangażowanie nasady języka.

Wokaliści, którzy swoje charakterystyczne brzmieni osiągnęli właśnie dzięki odpowiedniej pracy nasady języka, to Shakira, Christina Aguilera czy Eddie Vedder. Ach, no i świnka Piggy ?.

***
Wpis zainspirowany fenomenalnym wykładem Kerrie Obert podczas World Voice Teachers Expo 2022 (World’s Voice Teachers ExpoModern Vocal Training).

Umiejętności aktorskie w interpretacji piosenki – ruch fizyczny i niefizyczny

Duża ekspresja nie zawsze będzie najlepszym środkiem w aktorstwie, ale konieczna jest do uzyskania bardziej subtelnych efektów.

Z tego odcinka przygotowanego w ramach cyklu #masterOFFteatr Teatru Realistycznego nauczysz się, jak możesz skalować ekspresję w zależności od potrzeb. Łatwiej kijek pocienić, niż go pogrubasić – czyli duża ekspresja to nie wszystko.

Jest to czwarty odcinek w ramach autorskiego kursu Teo Dumskiego.

Ciśnienie, oddech i śpiewanie – o co z tym chodzi?

Kiedy robisz wydech, nie wydając przy tym dźwięków, powietrze swobodnie wydostaje się na zewnątrz. Kiedy natomiast wydajesz jakiś dźwięk (czy to w mowie, czy w śpiewie), Twoje fałdy głosowe przepuszczają tylko niewielką ilość powietrza. To z kolei powoduje, że ciśnienie powietrza w Twojej tchawicy (ciśnienie podgłośniowe) zwiększa się i na różne sposoby reagują na to zarówno struktury nad, jak i pod fałdami głosowymi.

Co to oznacza?

Że nauka śpiewania, to w dużej mierze nauka zarządzania tym ciśnieniem.

Jeśli jest za duże, fałdy głosowe muszą wykonać większy wysiłek, żeby mu się oprzeć, a inne mięśnie – czy to w trakcie głosowym czy wokół niego (krtań, szyja, żuchwa, język, a nawet brzuch) – nadmiernie angażują się w to, żeby fałdom głosowym “pomóc”. Dźwięk nie brzmi wtedy swobodnie – można by go określić jako “wyciśnięty”, siłowy.

Jeśli natomiast ciśnienie jest za małe, znów fałdy głosowe muszą się bardzo napracować, żeby to skompensować. I znów – inne mięśnie, spiesząc na ratunek, mogą zacząć pracować nieprawidłowo, a głos nie rozwinie pełni swojego brzmienia – w tym wypadku można by go określić jako “przepowietrzony”, słaby, cichy.

W obu przypadkach może to powodować również problemy z intonacją, czyli “trafianiem w dźwięki”.

***
Wpis powstał na podstawie niesamowitego wykładu Babary Tanze (Barbara Tanze – Breathing Coach)podczas World Voice Teachers Expo 2022 (World’s Voice Teachers ExpoModern Vocal Training). Na jej profilu znajdziesz więcej niesamowitej wiedzy.