Ten czas, gdy śpiewasz z innymi, to czas, kiedy wszystko poza wami i waszym śpiewem przestaje się liczyć – rozmowa Anny Kamińskiej z Patrycją Obarą, cz. 2

Rozmowa Anny Kamińskiej z Patrycją Obarą – wokalistką, songwriterką i certyfikowaną Trenerką wokalną Modern Vocal Training, założycielką Wrocławskiej Szkoły Śpiewu 

Część druga – społeczna rola śpiewu. 
(wywiad z został przeprowadzony 11 lutego 2019 roku). 

Co daje wspólne śpiewanie?  

Dla mnie wspólne śpiewanie ma ogromną, nieporównywalną z niczym wartość. Czasami, gdy robię podczas warsztatów wokalnych jakieś ćwiczenia z wspólnej improwizacji, uczestnicy używają określenia „wartość plemienna, mantrowa, medytacyjna”. Tempo oddechu zależne jest od frazy utworu, więc jak ludzie śpiewają razem, to oddychają w tym samym rytmie, co z kolei powoduje, że synchronizują się uderzenia serc. Ten czas, gdy śpiewasz z innymi, to czas, kiedy wszystko poza wami i waszym śpiewem przestaje się liczyć. Mogę przyjść na próbę, warsztaty, koncert totalnie przytłoczona swoimi problemami, troskami, ale w momencie, kiedy zamykam oczy i zaczynam śpiewać, czerpać z tych głosów wokół mnie, oddawać im coś od siebie, zapominam o wszystkim. Najbardziej tego typu medytacji doświadczam właśnie przy improwizacjach, kiedy nie mam utworu i narzuconej melodii, kiedy każdy robi, co chce, ale w koncu zawsze dochodzimy do momentu, kiedy zaczynamy śpiewać wspólnie. Człowiek podświadomie dąży do zjednoczenia. I zawsze to tak wygląda, że na początku, powiedzmy, pojedynkujemy się, każdy chce się wybić i robić swoje, ale ostatecznie, chcąc niechcąc, dostrzega się wartość we współtworzeniu i czerpaniu od siebie nawzajem. W dzisiejszych czasach mało mamy okazji, żeby czegoś takiego doświadczyć, bo nawet jak są jakieś szkolenia integracyjne, to często opierają się na rywalizacji, jakieś gry, jakieś paintballe, trzeba coś wygrać albo z kimś wygrać. Natomiast w śpiewaniu, takim “plemiennym”, nie ma miejsca na tego typu zmagania, bo każdy jest istotną częścią ostatecznego dzieła, którym staje się mieszanina dźwięków.  

Wykorzystujesz śpiewanie nie tylko podczas warsztatów dla wokalistów, ale również podczas szkoleń biznesowych do kształtowania różnego rodzaju umiejętności. Czy śpiewanie sprzyja rozwojowi?  

Tak. Dlatego właśnie śpiew stanowi tak ważną umiejętność społeczną. Gdy sama chodziłam na różnego rodzaju szkolenia, to one często były jakieś takie nieprawdziwe. Ktoś mi kazał grać w jakąś grę, z której wynikało coś i potem na podstawie tej gry ktoś mi mówił, że mogę wyciągnąć analogiczne wnioski do czegos innegó. Tymczasem uczestniczenie we wspólnym śpiewie pozwala ci nie tyle wysnuć intelektualne wnioski, co po prostu doświadczyć tych rzeczy, których chcesz się nauczyć. Dla przykładu wychodzenie ze strefy komfortu. Większość ludzi wstydzi się śpiewać, jeśli muszą to robić publicznie. Jest to dla nich najgorsza rzecz, jaką można sobie wyobrazić, ale jeżeli poprowadzisz te warsztaty w taki sposób, że uda im się przekroczyć granicę i pokażesz im, że było fajnie, to rozszerzają tę przestrzeń i mają poczucie satysfakcji z tego, że zdobyli się na odwagę i podjęli ryzyko. Kolejny przykład to właśnie zarządzanie ryzykiem. Taka praca uświadamia, że podejmowanie ryzyka niekoniecznie pociąga za sobą coś złego. Raczej stwarza możliwość rozwoju. Negocjowanie ról w grupie – ta osoba bardziej się czuje w roli typu fundament, działanie w tle, żeby nie powiedzieć podstawa rytmiczna. A ta bardziej się odnajduje w prowadzeniu, czyli jakiś solowy wokal. To się często przekłada na to, jakie role naturalnie ci ludzie starają się pełnić w grupie. No i najważniejsza funkcja – współbrzmienie. Budowanie harmonijnie współistniejącej społeczności. I na koniec bliższy kontakt z samą czy samym sobą. Dzięki wspólnemu śpiewaniu można doświadczyć tych umiejętności jeden do jednego. 

Jaki jest wpływ śpiewu na budowanie się więzi społecznych?  

Śpiewanie jest spoiwem społecznym. Daje poczucie jedności i to widać na przykład na stadionach, gdy ludzie śpiewają piosenki, żeby swoje drużyny motywować. To było widać, gdy w 2015 we Francji na stadionie był zamach i podczas ewakuacji ludzie zaczęli spontanicznie śpiewać Marsyliankę – wspólnie, przestało się liczyć to, jakiej drużynie kibicują. Śpiewali razem, aby dodać sobie otuchy. W momentach zagrożenia, kiedy czujemy potrzebę jedności, śpiew pojawia się naturalnie, wtedy nie myślimy o tym, czy potrafimy czy nie, po prostu śpiewamy. Naukowo udowodniono, że pod wpływem śpiewu wydziela się oksytocyna, czyli hormon bliskości, hormon więzi, więc kiedy śpiewamy wspólnie, po prostu biochemicznie czujemy się ze sobą bliżej. Ponadto wzrasta poziom innych hormonów odpowiadających za dobre samopoczucie. Obniża się poziom kortyzolu, który odpowiada za stres, więc generalnie ludzie, którzy śpiewają, mają subiektywnie większe poczucie szczęścia. A wiadomo, że im ludzie radośniejsi, tym bardziej efektywni, tym chętniej nawiązują kontakty itd. Dodatkowo mamy potrzebę rytuałów i wentyla emocjonalnego w momencie, kiedy dzieje się coś ważnego. Również takie chwile są nierozerwalnie związane ze śpiewem. Kiedyś istniały rytuały przejścia – niezależnie, co się działo, czy ślub, czy narodziny, czy pogrzeb – to na taką okoliczność mieliśmy przewidzianych wiele pieśni. Niestety, trochę już je pozapominaliśmy, ale coś z tych rytuałów nam zostało. Nadal jest tak, że jak ktoś umiera, to śpiewamy, idziemy za trumną i śpiewamy. Na weselach też co piętnaście minut ktoś wstaje i intonuje Sto lat, wiec utrzymało się to, że w ważnych momentach, w momentach zmiany, celebracji, chce nam się śpiewać razem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *